Dzisiaj z racji wolnego w robocie wybrałem się na ciucha. Za 40 zeta kupiłem sweter, kurtkę wiatrówkę, 2 pary spodni i koszulę. Wszystko wygląda jak nówka. A więc dziecko szczęśliwe i zadowolone. Wcale się tego nie wstydzę (jakże i całe grono kobiet, które ustawiają się sznurkiem gęsiego w dniu dostaw, a rozrzut wieku jest spory 1-80 lat) bo kilka lat temu postanowiłem, że p!@#$%ę kupowanie w markowych sklepach gdzie marża jest gęsto w okolicach 80-90% wartości ciucha. I naprawdę jak sięgam pamięcią nie przypominam sobie co nowego, w ostatnich latach (pomijam bieliznę :D) kupiłem. Oczywiście nikomu nie zabraniam ani nie ganię. Masz kasę - kupuj nowe. Dla cierpliwych, a także żądnych wrażeń (trzeba się nieźle przepychać i trzeba umieć!) wrońska 2 (dostawa właśnie w czwartki, maasakra), wolska (nad biedronką 1 piętro, poniedziałek, wtorek, środa) oraz na rogu kunickiego i 1 maja (róg skrzyżowania, dostawa w środę) Ostatni to najciekawszy ciuch pod względem architektonicznym bo mieszczący się w starym kinie?, bądź też starym teatrze? Byłem pod niemałym wrażeniem. Warto pójść i zobaczyć, niekoniecznie nawet coś kupić. W ogóle pozdrawiam wszystkich ciuchowych maniaków! Miło popatrzeć jak walczycie o kawałek szmaty :D Arevua!
czwartek, 16 kwietnia 2009
....Street + Mały poradnik co gdzie kupić za 2 zeta i nie przepłacić, a radość mieć.
Etykiety:
black and white photography,
D200,
Lublin,
Łażenie po ciuchlandach,
street photo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ja nie mam czasu nawet na szmatki fuck!
OdpowiedzUsuńtrzecie od gory ladne