Po pierwsze okazało się, że to suka, nie pies. I pan Tadek odpowiedział, że 12. No i Figa na imię o czym dowiedziałem się później u Pana Tadka w domu. Dodał po chwili, że ma też ptaka, Srokę która ma 9 lat.
Hm. Ciekawe pomyślałem.
Powiedział, że Figa pies ( suka :) 9 lat temu "uratowała" srokę zwracając mu uwagę, że coś leży pod drzewem i kwili. Najprawdopodobniej sroce wypadło się z gniazda, a Figa o dziwo nie chcąc jej zjeść na śniadanie w swojej nikomu nie znanej oprócz siebie psiej logice zdecydowała pomóc.
Hm. Ciekawe! - pomyślałem drugi raz.
Przez te moje dwa lata mieszkania na Lsm'ach nie znając pana Tadka obserwowałem jak dzień w dzień dokarmia ptaki. Żona pana Tadka z tego powodu nazwała go przy mnie wariatem. Chociaż wyczułem, że to raczej z czystej sympatii/przekory a nie ze złości. Powiedziała: " nie dokarmia, tylko rozpasa" i dodała, że co niektórzy sąsiedzi przez to źli jak diabli bo ptaki srają gdzie popadnie mając, że tak powiem naszą rasę ludzką głęboko pod ogonem. Coś w tym jest. Jak spojrzeć na gołębie na osiedlu... są wypasione. Grube sztuki :D Rada osiedla czy też administracja zdecydowała nawet powstrzymać w jakiś sposób pana Tadka. Znaczy się decyzyjnie. Opowiadał o jakimś szyldzie czy też wywieszce z zakazem dokarmiania ptaków. Dla mnie to jakieś totalitarne jest zakazać komuś dokarmiania ptaków. Ptaki srają taki jest fakt. Gdyby pan Tadek przestał dokarmiać i tak by srały i już. Na szczęście on się tym tak bardzo nie przejął i wciąż robi co uważa.
Prywatnie Pan Tadeusz związany jest z żoną ponad 65 lat. Jeśli dobrze pamiętam z tego co oboje mówili poznali się gdy on miał 23 lata, a żona, wtedy jego dziewczyna 21 lat. Mają dwa medale z powodu długoletniego związku małżeńskiego. Jeden od premiera, drugi od prezydenta. Jeden na 50-lecie drugi na 65-lecie małżeństwa.
Po naszej pierwszej krótkiej rozmowie, kilka tygodni później zdecydowałem się zapytać pana Tadeusza, czy pozwoli mi zrobić parę zdjęć u niego w domu. Zgodził się. Mimo, że nie wyglądałem wtedy przyjaźnie. Ogolona głowa, bluza dresowa, szerokie gacie (uwielbiam chodzić w dresach, nawet tych najbardziej dresiarskich haha:D) Trzeba było zobaczyć wyraz na twarzy jego żony, gdy mnie po raz pierwszy ujrzała. Ale mi zaufali, za co dziękuję.
Wspaniała opowieść,a zdjęcia są jej świetnym dokończeniem. Jak to czasem warto zapytać o drobiazg nieznajomego, tylu (nie)zwyczajnych ludzi wokół mieszka...
OdpowiedzUsuńświetne klatki
OdpowiedzUsuńFajnie że chciało Ci się opowiedzieć tą historię, znakomicie dałeś sobie radę.
OdpowiedzUsuńLSM to najladniejsze osiedle w Polsce, uwielbiam tam spacerowac :) Świetna historia dresiarzu :)
OdpowiedzUsuńFajna opowieść. Dobre zdjęcia.
OdpowiedzUsuńdzięki!
OdpowiedzUsuńWspaniała historia tych ludzi i kadry świetne:)
OdpowiedzUsuń